Ciii... tajemnicę zdradzam - zaczęłam piec ciasta. Ja, która powtarzam wszystkim, że piec mogę boczek lub mięso ;)
Zaczęłam najprościej - murzynkiem według przepisu mojej mamy - na wierzch polewa, do środka konfitury wiśniowe mniaaam.
Ciasto - jak tylko się rozniosło, że ja coś upiekłam - zostało pochłonięte przez teściów, rodziców, Agę no i nas... okruszki tylko zostały po 12 godzinach.
Dziś upiekłam ciasto ucierane z brzoskwiniami - wyciągnęłam z pieca pół godziny temu, a już nie ma połowy ;) Co za radość - zapraszam na kawałek, pewnie jutro i tak trzeba będzie upiec coś innego na niedzielę, bo... nie wierzę, że ukryję je skutecznie przed małżonkiem "słodką dziurką".
Wszystkiego słodkiego!
O rzesz ty, idę na zakupy.
OdpowiedzUsuńpysznie wygląda ten murzynek :) mniam mniam
OdpowiedzUsuń