Rano siedziałam sobie pod kocem (bo w nocy się mocno ochłodziło) i czytałam gazetę, aż tu nagle... słońce oparło się o moje nogi, więc wyrwałam się spod koca i za aparat. Nasz pokój dzienny (ciężko nazwać go inaczej ;) wygląda tak i inaczej wyglądać raczej nie będzie ;) Fotele odziedziczone po prababci (tak jak kredens) - chcieliśmy je wymienić na nowe i niebyt drogie - w ikei jednak takich... małych nie mają. I nie żartuję - może wyglądają potężnie, ale są zgrabne i dużo mniejsze niż obecnie dostępne na rynku.
A właściwie dlaczego wrzucam te zdjęcia? Bo ostatnio - szczególnie na zagranicznych blogach natykam się na same piękne, idealne wnętrza i... strasznie mnie to wkurza, bo przecież w domu się mieszka i czasami może być bałagan. Druga sprawa - nie zawsze każdego stać na nowe meble - wiele z nas ma w swoich zasobach meble po kimś, ze sporym stażem, niekoniecznie piękne antyki, a właśnie takie choćby - fotele. Czy jest to powód do wstydu? No nieeee, zdecydowanie nie :)
Tak więc, moje mieszkanie bez liftingu to mieszkanie, które kocham. Ot co!