sobota, 25 lutego 2012

Wstyd!


Aż wstyd mi się tutaj pokazywać, po dwutygodniowej przerwie.
Powiem krótko - namiętnie przemieszczam się samochodem to tu, to tam.

I... rozpoczęłam nową pracę, więc czasu na blogowanie jest mniej.
Wasze posty oczywiście czytam, nie zawsze mam czas komentować,
ale jak tylko "odkopię" się z robotą, nie opędzicie się od moich wypocin -
zarówno na moim blogu, jak i na Waszych.

Dla rozjaśnienia sytuacji dodam tylko, że szukałam etatu dosyć długo,
tak więc dziewczyny, które powoli tracą nadzieję - siedzą w domu lub na
umowach "śmieciowych" - głowa do góry. Ja traciłam nadzieję i nie widziałam sensu
w wysyłaniu kolejnych aplikacji, aż tu nagle, zaraz po zdaniu prawka się odezwali ;)

Zaczęła działać zasada, że jak dobre to wszystko na raz, niestety jak złe, to tak samo.
Na razie jest dobrze, więc tym złym nie ma się co martwić.

Trzymacie kciuki, abym godnie przeżyła okres próbny ;)
Pozdrawiam i trzymam kciuki za inne blogowe koleżanki,
szczególnie te, które ostatnio mają sporo problemów.
Na własnym przykładzie zaświadczam, że dobre chwile przychodzą zupełnie niespodziewanie.

Jak obrazek do tego posta - nasz sąsiad w przestworzach (dobrze obrazuje moje obecne samopoczucie).

sobota, 11 lutego 2012

Serialowo

Wprosiłam się u Al na zabawę, w której trzeba opowiedzieć lub wskazać ulubione seriale.
Nie ma tego dużo i nie będzie u mnie nic odkrywczego, powiem tylko, że do tych seriali wracam
po kilka razy - gdy dobrnę do końca, zaczynam od początku i mimo że część rzeczy pamiętam,
zwracam uwagę na inne, niedostrzeżone do tej pory wątki.

Nie przedłużając:

1. Przystanek Alaska - kocham miłością przeogromną, jaki był mój i Daniela żal, gdy dowiedzieliśmy się, że zdjęcia do serialu kręcone były w stanie.. Waszyngton, a my myśleliśmy, że na Alasce. Nic to, Alaska jest jednym z naszych celów podróżniczych, więc porównamy sobie kiedyś widoki.



2. Dr House - nie będę się rozpisywać. Jedni uwielbiają, inni nie. My czekamy na kolejny odcinki z najnowszej serii i przepadamy na jakiś czas. Znajomi nie lubią, gdy wymsknie nam się czasami jakiś wątek z nowej serii ;P




3. Little Britain (Mała Brytania) - serial, w którym dwóch komików przyjmuje na siebie role kilku osób. W zabawny sposób przełamują tabu na temat niepełnosprawności, oszukiwania państwa, transwestytów, obsługi banków itp. itd. Aktorzy tego serialu są kontynuatorami wyczynów Monthy'ego Pythona. Wiele by mówić, niektórym serial ten wydaje się niestosowny, ale skoro można było zobaczyć do w TVP 1, to chyba nie jest z nim aż tak źle :P [ulubiony cytat: "Ekhm, ekhm, ekhm computer says no"].



4. Kasia i Tomek - choć powinnam napisać, że ulubione było tylko pierwszych 30 z 90 odcinków, każdy kolejny dawał nadzieję na wysoki poziom, ale... Związki widziane w krzywym zwierciadle - polecam sparowanym.



5. Wstyd się przyznać, ale do gotowania najlepiej oglądało mi się... Detektywów i W-11 :D Małżonek mój nie mógł tego pojąć, ale jedzenie zawsze było smaczne ;)



Do zabawy zapraszam, idąc za przykładem Al, tych, którzy mają na to ochotę. Sygnalizować chęć przez komentarz, wrzucę Was na listę poniżej.


O serialach opowiadać będą:
1. ....
2. ....
3. ....

czwartek, 9 lutego 2012

Potrzeba to matka wynalazku

Dziś znalazłam się w potrzebie. Po zdanym egzaminie na prawo jazdy (nadal to przeżywam :P) chwyciłam za szydełko. Co za tym idzie, w domu pojawiło się sporo włóczek - teściowa wyciągnęła jakieś, mama dała resztę i tak oto zebrało się tego sporo. Włóczki zaczęły się walać po kątach i dziś postanowiłam je gdzieś umieścić. Znalazłam kosz wiklinowy, w którym wcześniej trzymałam w sezonie owoce, ale jego wygląd nie do końca mi odpowiadał, więc usiadłam do maszyny i po trzydziestu minutach oto jest koszyk z wkładem z materiału.

PS W koszyku wala się już pierwsze moje dzieło (kapeć - jeden, drugi się robi - według podanego przez Anitę tutaj wzoru). Robię z cienkiej wełny, ale - o dziwo! - daję radę.






wtorek, 7 lutego 2012

Krótka historia

Opowiem krótką historię. W 2007 roku zaczęłam kurs prawa jazdy i podeszłam do egzaminu - oblałam. Potem oblewałam jeszcze trzy razy i... poddałam się. Gdy widziałam na drodze samochód egzaminacyjny, robiło mi się duszno, to samo działo się na samym egzaminie. Postanowiłam wtedy, że w momencie, w którym te objawy przejdą, podejdę do egzaminu jeszcze raz. W grudniu 2011 zapisałam się na egzamin i dziś do niego podeszłam - ZDAŁAM! Sprawdza się stara prawda - spokój grabarza i do przodu. :D:D:D

PS Dziękuję za entuzjastyczne komentarze! Po zdaniu relacji wszystkim najbliższym osobom, zabieram się za drugi punkt na liście rzeczy do zrobienia w tym roku... A jest to - nauczyć się szydełkować. Zaopatrzona w szydełko i włóczki, zaszywam się na resztę wieczoru. Miłego!

niedziela, 5 lutego 2012

Brrrr...

Dziś rano wybraliśmy się na pewne nietypowe spotkanie. Otóż o godz. 10 przy temperaturze - 15 st. C (odczuwalna przy wietrze ok. - 20) kilka osób postanowiło... wziąć kąpiel w jeziorze. Nasz przyjaciel jest "morsem" i musiałam na własne oczy zobaczyć, jak wchodzi do lodowatej wody. Wystarczy powiedzieć, że po wykuciu przerębla grubość lodu wynosiła ponad 60 centymetrów! Stałam na pomoście z aparatem i miałam wrażenie, że uczestniczę w jakimś abstrakcyjnym, bajkowym wydarzeniu. Po kąpieli pobiegali chwilę, przebrali się w ciepłe ubrania, wypili gorącą herbatę i jakby nigdy nic wrócili do domów. Ah te morsy!




Mono...

Po okresie kolorowych poduszek przyszedł czas na spokój w sypialni. Stało się to oczywiście dzięki przypadkowi - udało mi się upolować piękną i jakościowo doskonałą poszwę na kołdrę, ale... Problem polegał na tym, że cena była rewelacyjna, ponieważ brakowało poszewek na poduszki. Cóż to za problem - pomyślałam i tak po kilku dniach uprawomocniania się postanowienia, wzięłam się za szycie (stąd maszyna w przedostatnim poście).

Jak się znudzimy taką monotonną, monochromatyczną przestrzenią, to nastąpi powrót do kolorów i będzie jak z tą kozą z kawału o młodym Żydzie, który zapytał rabina, co zrobić, bo żona w ciąży, a oni już się nie mieszczą w mieszkaniu (poniżej rozpisałam żart dla ciekawych). 

Młody Żyd pyta rabina, co zrobić, ponieważ żona w kolejnej ciąży, a oni już nie mieszczą się w izbie. Rabin na to - kup kozę. - Ale Rebe, jak kozę? - Nie marudź, tylko kup. Po kilku tygodniach młody wraca do rabina i mówi - Rebe katastrofa. Chodzimy po sobie, miejsca nie ma i jeszcze ta koza, co robić? - Sprzedaj kozę, mówi rabin. Po kilku tygodniach widzą się znowu i rabin pyta, jak jest. - Świetnie, odkąd nie ma kozy, izba wydaje się być większa i świetnie się mieścimy. 

Ot mądrości uniwersalne - zawsze powtarzam sobie, że dobrze mieć w odwodzie taką kozę - życie jest wtedy łatwiejsze. 




piątek, 3 lutego 2012

Ale mnie nastraja!

Dziś humor lepszy, a można powiedzieć, że świetny :) Siedzę sobie na sofie i cieszę oko kuchnią, której tutaj prezentuję mały kawałek. 

Niesamowite, że minęło już półtora roku, a ja nadal nic bym w niej nie zmieniała. Uspokaja, rozwesela i wszystko mam pod ręką. 

Wiele osób jest przeciwnikami otwartych półek w kuchni, mówiąc, że wszystko się brudzi. Hmm... moje doświadczenie mówi mi, że na otwartych półkach zawsze mam porządek i starte kurze, bo czynność ta jest krótka i łatwa, a gdy miałam zamknięte szafki, wyglądało to zgoła inaczej ;)

Zastanawiam się jakie szafki wybrać do docelowej kuchni w naszym domu. Na razie widzę plusy tych. A Wy jakie szafki preferujecie w kuchni?

PS Dla ciekawych kuchnia przed - tutaj  i tutaj (w trakcie wybijania drzwi do łazienki). Cała relacja z remontu jest w pierwszych postach tego bloga ;) Więcej widoków kuchni np. tutaj 

PS 2 Zagapiłam się, zapomniałam dodać, że widoczna na zdjęciu boazeria nie jest skończona :) świeży produkt męża, na drugie malowanie nie ma szans, bo dopadły nas mrozy syberyjskie i nie ma jak wietrzyć mieszkania przez kilka godzin. Efekt końcowy będzie lepszy, obiecuję :)

czwartek, 2 lutego 2012

Na (nie)dobre samopoczucie / post nr 200

Dzień  minął pod znakiem użalania się nad sobą. Może nie powinnam o tym pisać, przecież to takie nieblogowe, ale właśnie tak było. Dopiero teraz, gdy spojrzałam na zdjęcia, okazuje się, że może nie jest tak źle, jak myślę. Te zdjęcia to antidotum na moje złe samopoczucie.

Taki dzień jest potrzebny, to swego typu katharsis i jutro mam nadzieję obudzę się z nowymi pomysłami i nową wiarą. A więc, nowy dniu, który już się zacząłeś, bądź dla mnie łaskawy, a i ja spojrzę na ciebie inaczej niż dziś.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...