niedziela, 5 września 2010
Pa... pa... pa... remoncie, pa... pa... pa... parapetówka
Sobota była dniem pełnym wrażeń. Od rana (czyt. od 8) walczyliśmy z Danielem (później również z Olą), aby skończyć najważniejsze etapy remontu, aby wieczorem zgodnie z planem mogła odbyć się parapetówka. Goście zaproszeni i w sumie tyle... ani nie mamy zrobionych zakupów, ani planu, co ugotować, nie mamy też czasu, aby porządnie domyć się farb, tynków i innych cudownych remontowych maści. Pokoje zawalone naszymi rzeczami pod sufit, wydeptana tylko ścieżka do biurka i łóżka. Na szczęście wszystko było do opanowania, jak się okazało, i mogliśmy spokojnie przyjąć po raz pierwszy w naszym mieszkanku gości.
Impreza była udana i dawno nie bawiliśmy się tak dobrze. Jeszcze raz dziękujemy gościom za przybycie, za miłą atmosferę i świetne humory :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz