Nie wiem, co mnie bardziej cieszy - nowy nabytek kuchenny (kosz druciany na owoce i warzywa) czy własnie te warzywa. Uhmmm co za zapach, gdy przechodzi się obok kosza, ma się nieodparta ochotę wgryźć się się w marchewkę lub paprykę. Boże, dzięki Ci za sezon warzywno-owocowy! Ci, którzy mnie znają, czytając takie westchnienia wegetariańskie, pomyślą, że zwariowałam, bo jestem przecież typem, który z wszystkich słodyczy wybierze ogórka kiszonego, a z owoców schabowego, ale... odmienia mi się każdego lata :)
Kolor koszyka może nie jest najbardziej trafny, ale wpisuje się w całość kuchennego aneksu, więc zostanie, jaki jest.
PS porzeczki już dojrzały na krzaczku, ciasto było, a w ten weekend szykuję się do soków i kompotów. Powiem krótko, krajobraz pewnie znowu będzie jak w horrorze :P
Koszyk piękny :) Skąd masz?
OdpowiedzUsuńHmm... czyli szanse na zdobycie podobnego znikome... ech :)
UsuńUsunęłam poprzedni, bo zastanowiłam się chwilę, o który koszyk pytasz :P Stary z Krakowa jest ten wiklinowy, metalowy na owoce - wygrzebany na targu staroci w Nysie.
UsuńCo niestety nie zwiększa szans na jego zdobycie :) Ale dziękuję bardzo.
UsuńWpisałam w wyszukiwarkę i jest :) A jutro wybiorę się na poszukiwania po sklepach.
OdpowiedzUsuńW Nysie? ;) To Ty z okolic jesteś? Mieszkałam 2 lata w Nysie :-)
OdpowiedzUsuńA porzeczki mmm! Uwielbiam. W sobotę robiłam sernik z porzeczkami, a dziś zabieram się za przetwory! :-)
Jestem z Tychów na Śląsku, ale moi rodzice kupili dom i przeprowadzają się do wsi pod Nysą ;)
Usuńrewelacyjne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPORZECZKI!!!! :)
OdpowiedzUsuń