Jak dobrze wstać skoro świt... Wróć! To nie ta piosenka ;) Nie wstałam o świcie. Obudziłam się przed 9. Wchodzę do kuchni, a tam...
SŁOŃCE! Mnóstwo słońca i wszystkie nasze codzienne przedmioty wydają się być tak niecodzienne. Ponieważ zawsze mam aparat pod ręką, fruuu po niego i cykam fotki. I niech ktoś mi powie, że styczeń nie może być ładny :)
Na pierwszy ogień fotoutrwalania poszła zabawka, którą przygotowuję dla pewnej wyjątkowej damy. Proszę Państwa, oto... łoś. Łoś ma dwa kolory i szlaczek z musztardowej wełny merino.
I inne migawki z naszej kuchni - tak, tak nic się nie zmieniło, ale po taaaakiej nieobecności na blogu mogę sobie na to pozwolić, prawda? ;)
o tak! Słońce od razu zmienia perspektywę i nastawienie. U mnie niestety słonka brak. Ponurość.
OdpowiedzUsuńprzy takich widokach od razu nabiera sie wiecej checi do zycia :)
OdpowiedzUsuńi ja dzisiaj łapałam słońce na ścianach naszego salonu:) lubię to bardzo:) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam jak w mieszkaniu jest duuużo słońca. Łoś będzie super!!! Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuń