Miski w opłakanym stanie, całe z błota, czekały właśnie na mnie. Mama popukała się w czoło, gdy wręczałam odliczoną kwotę bez targowania się ze sprzedawcą, a ja... chciałam zapłacić i uciekać, bo cena wydała mi się śmiesznie niska.
Po tym nieco przydługim wstępie... miski z aktualną zawartością (jabłuszka na soki z sadu rodziców).
Hmm... nie ma to jak świeżo wyciśnięty sok z rana!
Czy u Was też jest dziś tak słonecznie, jesiennie i pięknie? Miłego dnia!
też pięknie, a miski w bardzo energetycznym, jesiennym kolorze ;)
OdpowiedzUsuńDziś słońce świeci bodaj w całym kraju, oby takich dni było więcej!
UsuńZrobiłabym tak samo , odliczyła ,wzięła i uciekła myć, układać i się cieszyć.
OdpowiedzUsuńŚLICZNE!
Naprawdę zastanawiałam się, czy Pan nie podał mi ceny za jedną z nich ;P
UsuńMiski cudne, moja tez by się popukała w głowę i jeszcze mówiła, że graty do domu znoszę :)
OdpowiedzUsuńTe nasze mamy, cóż - ponoć będziemy takie same ;)
Usuńheh! nie strasz!
UsuńMiski doświadczone przez czas, ale mi takie właśnie nieodmiennie kojarzą się z uśmiechniętą gospodynią, która pichci coś z uczuciem w przestronnej wiejskiej kuchni. Ot, gra w skojarzenia ;)
OdpowiedzUsuńUjęłaś słowami dokładni to, co najbardziej mnie w nich zauroczyło :)
Usuńmiski piękne! :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam - zgadnij kto ;)
Już Cię, moja droga, rozszyfrowałam. Czemu się wcześniej nie ujawniłaś? ;)
Usuńmam jakieś opory... nie umiem się jeszcze jakoś ustosunkować do charakteru i roli mojego bloga ;)
UsuńA ja po przeczytaniu od dechy do dechy mam na niego określenie - gdy smutno, gdy radośnie, gdy melancholia zżera... gotowanie ze dodatkiem przemyśleń i mnóstwem pozytywnych emocji :) Tak to widzę, czytam i czuję :)
Usuńale mnie ładniej podsumowałaś :) może to będzie motywacją do przezwyciężenia lenistwa w produkcji postów :) miłego weekendu!
UsuńSuper zdjęcia...!
OdpowiedzUsuńbuziaki!
Jakie super miski, takie pamiętam jeszcze u mojej prababci :-)!!! Ciepło pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń