Wczoraj wyjeżdżałam, więc w pośpiechu "wypuściłam" post bez opisu ;)
Na zdjęciach lampka, którą podarował mi teść (z jego warsztatu, historia lampki sięga lat 60.). Pierwotnie chciałam ją przemalować, ale ten majtkowy różowy... wpisał się w całość naszego pokoju i zostaje. W zanadrzu mam jeszcze jedną lampkę biurkową z lat 60. (też z warsztatu teścia) i ona już zmienia kolor. Gdy tak się stanie, podejmę ostateczną decyzję, którą z nich zostawiam na biurku.
Może oszalałam, ale ten róż naprawdę mi się podoba (aaaa te pordzewiałe i zniszczone elementy na chromowanej rurce - jak dla mnie, dodają charakteru) :)
Miłej niedzieli!
az chce sie zasiąść przy tym biureczku i zadumać :)
OdpowiedzUsuńprzyjemnie tutaj.zawsze marzyłam o takim drewnianym biurku pod tarasowym oknem,jak na ostatnim zdjęciu;)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńPięknie urządziałaś Wasze mieszkanko:)
OdpowiedzUsuń[pozdrawiam!
zdecydowanie świetna lampka - pod każdym względem a zwłaszcza ... kolorystycznym.
OdpowiedzUsuńząb czasu w postaci rdzy, uszczerbków farby itp to coś, czego zawsze w przedmiotach szukam (ku zdziwieniu i lekkiemu zniesmaczeniu mojej teściowej...)
masz fajne wnętrze.
pozdrawiam!
Miło usłyszeć, że ktoś poza mną uważa tę lampkę za dzieło sztuki ;)
OdpowiedzUsuń