piątek, 29 października 2010
Norweskie wspomnienia, cz. 2
Fot. M. Lubos
- Chłopaki, może wam zapłacimy? I tak mieliśmy szukać noclegu. - Nie wygłupiajcie się, trzeba sobie pomagać. Pomyślałam, że mają rację. Planowali imprezę, ale ich rękach spoczywało tylko pół litra Balsamu Pomorskiego. Marnie... Już my wam pomożemy.
Ewa z Danielem zapoznawali się z towarzystwem, ja i Michał pojechaliśmy kupić prowiant na dziesięciogodzinny rejs i zestaw pierwszej pomocy dla marynarza, czyli litr Bolsa. Niech mają. Odnotowuję w notesie: koszt pierwszego noclegu 10 zł na głowę. I sama zaczynam się śmiać - ładnie zaczęliśmy.
Wracamy do akademika. Nieśmiały uśmiech gdzieś w kierunku okienka portierni i niepokój o to, co zastaniemy na drugim pietrze. Przy wejściu do pokoju jacyś nowi ludzie, jeden nawet dziwi się, że z Michałem wchodzimy jak do siebie i miał rację. Okazało się, że to jeden ze współlokatorów naszego Cinka, do tego niepoinformowany o gościach i imprezie. Ale to już nie nasze zmartwienie.
Ewa sączy drinka jakby chciała odfiltrować cały Balsam Pomorski. Mina nietęga, ale daje radę. Daniel już próbuje dopchać się do komputera, żeby zmienić muzykę, a ja i Michał - witamy się prawie po polsku - wódka, zamiast chlebem i solą. Przyjmują nas entuzjastycznie.
Marynarska impreza to ciekawe z punktu widzenia kobiety zjawisko. Wszyscy siedzą na łóżkach, choć w najlepsze gra muzyka, aż zmuszająca do tańczenia. Drinki prawie same się robią i znikają również same, znacznie szybciej z każdą godziną. Między mężczyznami siedzi jedna kobieta, ja i Ewa. Nikt jednak z nami nie rozmawia, bo przecież koledzy patrzą. A jak się można było domyśleć nasz prezent sprawił, że można było zapomnieć o nocnym wyjściu do "Kontrastu".
Siedzimy, nawet dobrze się bawimy, jednak jeszcze tyle spraw niezałatwionych, a rano o 7 mamy odprawę na promie. Chcemy pytać o kantor, ale najpierw pytamy ostrożnie o bankomat, że niby nie mamy pieniędzy, dopiero wybierzemy - paranoja, ale ciężko nam od razu zaufać. Potem sobie myślę, że źle ich oceniamy i niedobrze, że oszukujemy, bo przecież na ich miejscu też użyczyłabym potrzebującym miejsca w akademiku. Co było, minęło. Rano mamy wyruszać, więc przedostatnie telefony do domu, Agi, Kosy - ostatnie będą pod promem.
Kolo północy chcemy iść spać i co nas dziwi - chłopaki przygotowują nam osobny pokój i nawet w stanie upojenia alkoholowego sprzątają, żeby było nam wygodniej. Ile śmiechu wzbudza w nas ich pytanie, czy nie chcemy dostawić więcej łózek, bo nas jest przecież czworo, a łóżka są dwa. Nie tłumaczymy, że jesteśmy parami, tylko mówimy, że damy radę i kładziemy się spać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz