Zawsze jestem rozdarta między obowiązkami domowymi (które lubię) a pielęgnowaniem swojej kobiecości. Są we mnie dwie kobiety - troskliwa kwoka, opiekunka domowego ogniska i femme fatal.
Staram się po równo dopuszczać je głosu.
Mam zrywy - robię sobie maseczkę, reguluję brwi, maluję paznokcie, ruszam na zakupy w poszukiwaniu superkobiecej sukienki i wysokich obcasów. Gdy tego mam dość, zaszywam się w kuchni z przetworami, szyję itp.
Dziś - ze względu na to, że szykuję się na wielką galę (wesele brata) - byłam drugą, ultrakobiecą "mną". Ale wiem, że zanim pobawię się wersji "kobiecej" na weselu, jeszcze trochę będę się snuła po ogródku w rozczłapanych japonkach i...
Dobrze mi z tą moją podwójną naturą.
Mam tak samo, a do tego dochodzi moja natura Bliźniaka...;)
OdpowiedzUsuńWitaj!!
OdpowiedzUsuńCzy to sukienka z ECHO ????!!! Szeroka na tiulowej halce w pasy ( beż z granatem i kremem?)) Mam identyczne w swoim butiku:)))) i oczywiście w swojej szafie. Jest cudowna ,bardzo ja lubię:))) Zresztą mam całą kolekcje ich ubrań w swoim sklepie:)))
Na pewno będziesz świetnie sie w niej czułą na imprezie!
Pozdrawiam Patti
Zgadza się :) Kto jak kto, ale Ty musiałaś to odkryć :) Sukienka jest świetnie uszyta i pięknie się układa.
Usuń:)))) To choroba zawodowa:))))
UsuńI wiesz co ..i ja mam podobnie i po tylu latach, a przeżyłam ich już sporo, uważam że to rewelacyjny sposób na siebie..jest szansa, ze nie znudzę się szybko sobą.. i innych też nie zanudzę, mam nadzieję:) pozdrawiam i życzę udanej zabawy:)))
OdpowiedzUsuńChyba coś w tym jest. Ja chyba też choruję na takie rozdwojenie jaźni ;-)
OdpowiedzUsuńCzasem się zastanawiam,czy te kobiety z idealnymi fryzurami i pięknym manicurem,stojące ze mną na światłach w poniedziałek rano,podobnie jak ja cały weekend szalały w kuchni i ogródku,wieczór spędziły przy maszynie słuchając Osieckiej,a o 12 w nocy postanowiły się zrobić na miejskie bóstwo ?
OdpowiedzUsuńpozdro
To mogą być one, ale... w poniedziałek nigdy nie mam ochoty na miejski look ;)
UsuńWybacz,ale ten post nie ma sensu.Mysle,ze dostosowanie sie do sytuacji nie ma nic wspolnego z podwojna osobowoscia.Trudno,zebys szla na wesele w rozczlapanych japonkach z konewka w rece.Trudno tez pielegnowac ogrod w szpilkach.I tyle.
OdpowiedzUsuńMoże niektórym trudno......ale ja znam osoby, które całe życie "chodzą w szpilkach",no i takie ,które nawet na własnym weselu miały japonki :)
UsuńTen post ma niesamowicie dużo sensu...no chyba,że pójdziemy tropem Alicji i Kota bez Uśmiechu,lub Uśmiechu bez Kota ..to wtedy rzeczywiście..nawet sens nie ma sensu.
Anonimowy - Widocznie nie masz problemu z dostosowaniem się do tych sytuacji, skoro to dla Ciebie takie oczywiste. Zazdroszczę.
UsuńMadzika - Kochana, nie musisz mnie bronić ;) Ale bardzo mi miło!
ja też mam takie zrywy :)
OdpowiedzUsuńOoo... właśnie przeczytałam o sobie. U mnie niestety ostatnio zbyt często wygrywa kura domowa. Mam nadzieję jednak, że dopuści tą drugą kobietę do głosu. :)
OdpowiedzUsuńU większość z nas ta domowa kobieca część przeważa, nic w tym złego ;) Właśnie jestem po dwudniowym weselu i z radością zrzuciłam sukienki i obcasy :P
Usuń