W koncu moje bluszcze zaczęły rosnąć należycie. Ostrzegam, nie hodujcie kwiatów, gdy w domy jest remont, pył nie pozwala im oddychać i zostają same... suche kikuty ;) Sama wyhodowałam piękne gałęzie i potem nie wierzyłam w swoje zdolności ogrodnicze. W Krakowie nawet kaktusa zasuszyłam (na pewno była to wina pieca węglowego :P). Tym bardziej jestem dumna, że bluszcze odrodziły się (za namową Ani zmieniłam im ziemię i nie podlewałam za często), zajęły się sobą same i się wiją jak szalone. PS mam dwa rodzaje bluszczy, jeden (pstrokaty) dostałam ostatnio od mamy.
Zasuszony kaktus hmmm (drapie_się);):D:D Zdolniaszka z koleżanki, ale na zdrowie tym bluszczom, jakby co ,czy co, to czasami się odezwę gromkim -podlej kwiaty-:D
OdpowiedzUsuńO, nawet i butelki takie dekupażowałam z odpowiednim napisem, cieszyły się powodzeniem...więc nie czuj się samotna w tym zaniedbaniu doniczkowym;):D
Cieszę się, że problem nie dotyczy tylko mnie ;)
OdpowiedzUsuń